Uciekł z miejsca zdarzenia, nie ucieknie od odpowiedzialności
Najpierw był telefon od mieszkańca, który widział światło latarki w zaparkowanym samochodzie. Chwilę później patrolowcy potwierdzili włamanie do fiata, a obok ujawnili forda, którego silnik nie zdążył jeszcze wystygnąć, w stacyjce były kluczyki, a na tylnej kanapie rzeczy skradzione z fiata. Pies służbowy doprowadził do miejsca zamieszkania właścicielki samochodu, która to pożyczyła go synowi. 34-letni Jarosław R. został zatrzymany kilka godzin później przez policjantów z wydziału mienia. usłyszał dwa zarzuty, kradzieży z włamaniem i usiłowania dokonania kradzieży z włamaniem.
W nocy na telefon alarmowy zadzwonił mężczyzna, który przez okno zauważył, że ktoś siedzi w zaparkowanym fiacie punto świeci latarką i czegoś tam szuka.
Na miejsce natychmiast skierowano załogę patrolowo-interwencyjną. Policjanci potwierdzili włamanie do fiata. Tuż obok zauważyli, że stojący tam ford ma jeszcze ciepła maska , wewnątrz w stacyjce są kluczyki, a w całym samochodzie porozrzucane są różne przedmioty, jak się okazało pochodzące z punto. Pies służbowy podjął trop i doprowadził do jednego z bloków tam zamieszkiwała właścicielka forda. Stwierdziła, że pożyczyła auto synowi.
Resztą zajęli się już policjanci z wydziału mienia. bardzo szybko ustalili, gdzie może przebywać 34-letni Jarosław R. Mężczyzna został zatrzymany kilka godzin później. Funkcjonariusze w trakcie gromadzenia materiałów dowodowych ustalili, że 34-latek ma na swoim koncie jeszcze jedno, tym razem, usiłowanie kradzieży z włamaniem do pojazdu.
Zatrzymany usłyszał dwa zarzuty.