Fikcyjny rozbój miał rozwiązać jego kłopoty finansowe
Kryminalni z Pragi Południe nie dali się zwieść opowieściom 31- letniego Daniela B., który złożył zawiadomienie o tym, że stał się ofiarą rozboju, w wyniku którego utracił 40.000 złotych. Wystarczyły zaledwie cztery dni, by udowodnić, że żadnego rozboju nie było, a rzekomy pokrzywdzony złożył fałszywe zawiadomienie o przestępstwie, które nigdy nie miało miejsca. Teraz mężczyźnie grożą 3 lata więzienia .
Do komendy przy ulicy Grenadierów trafił mężczyzna, który twierdził, że dosłownie chwilę temu został napadnięty przez nieznanego mu mężczyznę w okolicy Ronda Waszyngtona. Napastnik doprowadził go nad Wisłę, gdzie doszło do szarpaniny, w wyniku której zawiadamiający stracił przytomność. Kiedy się ocknął stwierdził, że rozbójnik ukradł mu 40.000 złotych. Były to pieniądze przygotowane na wypłatę dla pracowników firmy pokrzywdzonego.
Po przyjęciu zawiadomienia materiały tej sprawy dotarły do policjantów sekcji kryminalnej. Ci przeanalizowali zeznania pokrzywdzonego i od razu dostrzegli tam wiele nieścisłości i niejasności. Mężczyzna złożył bardzo lakoniczne i niezbyt jasne zeznania. Funkcjonariusze postanowili przyjrzeć się bliżej całej sprawie i sprawdzić , czy przypadkiem zawiadamiający nie kłamie i nie zmyślił całej tej historii. Kryminalni krok po kroku weryfikowali treść zawiadomienia z rzeczywistością. Nie potrzebowali zbyt dużo czasu, by wykazać, że w zasadzie nic się nie potwierdza. Mężczyzna nie przewidział bowiem, że policjanci będą w stanie sprawdzić między innymi zapis z kamer monitoringu miejskiego w miejscu i czasie przez niego wskazanym. Już po upływie dwóch dni od momentu zgłoszenia południowoprascy stróże prawa zgromadzili dowody świadczące o tym, ze tego rozboju nigdy nie było.